środa, 11 marca 2015

Mads - część 4

Tą część dodaję ze specjalną dedykacją dla Kingi wraz z życzeniami urodzinowymi! Wszystkiego najlepszego kochana! :*



 
Specjalnie dla Ciebie, Kinga :*

Trzymając Madsa pod ramię, idę powolnym krokiem w dół Starego Miasta.
- Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, gdzie tu można dobrze zjeść – mówi Mikkelsen.
- W takim razie, zdaj się na mnie – odpowiadam z uśmiechem, jednak nadal jestem nieco speszona.
Zaledwie po kilku minutach docieramy do niewielkiej restauracji, która mieści się w jednej z uliczek odchodzących od głównego placu.
Bez problemu znajdujemy miejsce w mniej zatłoczonej części lokalu. Mads odsuwa mi krzesło, a mój rumieniec pogłębia się jeszcze bardziej.
Oboje przeglądamy menu w ciszy. Nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Już raz się zbłaźniłam. O raz za dużo.
- Może poradzisz mi, co powinienem zjeść?
- Słucham? – jego głos wyrywa mnie z zamyślenia.
- Jestem we Florencji i chciałbym spróbować tutejszego jedzenia, więc pomyślałem, że jako rodowita włoszka możesz mi coś doradzić.

Mads
zachowuje się, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi, a nie obcymi sobie ludźmi, którzy spotkali się przypadkowo. Zaskakuje mnie ciepło i spokój w jego głosie oraz usta rozciągnięte w przyjaznym uśmiechu. Sama nie wiem jakim cudem, ale pod jego wpływem w końcu się rozluźniam.
- Co powiesz na kulinarną niespodziankę? – pytam, uśmiechając się tajemniczo.
- Niespodziankę?
- Skoro chcesz spróbować włoskiego jedzenia, możesz zdać się na mnie.
- Jesteś szefem kuchni? – śmieje się Mads.
- Nie, ale często gotuje i wychodzi mi to całkiem nieźle. To jak będzie… Zaryzykujesz?
- Jeśli tak stawiasz sprawę… Nie mogę powiedzieć nie.
Od razu przywołuję kelnera i pokazuje mu na karcie, co chcę zamówić, dzięki czemu Mads nie wie, co go czeka.
Czekając na jedzenie, prowadzimy spokojną, miłą rozmowę, czym sama jestem zdumiona. Mężczyzna wypytuje mnie trochę o moje życie, a ja o dziwo z przyjemnością odpowiadam na pytania. Sama nie pozostaję mu dłużna. Mads wytrwale odpowiada na moje pytania o jego role filmowe, jak i te na temat „Hannibala”.
Moją lawinę pytań przerywa kelner, który przyniósł nasze zamówienie.
- Co to? – pyta Mads przyglądając się plastrom mięsa polanym sosem.
- To arista alla Fiorentina. Jedno z moich ulubionych dań, które w dodatku ma ciekawą historię.
- Historię?
- Może to za dużo powiedziane, ale dzieje tego dania sięgają aż XV w. Podobno podano je greckim biskupom podczas soboru we Florencji w 1430 roku. Ale nie będę zanudzać cię historycznymi dziejami jedzenia. Bon appetit!
- Bon appetit – odpowiada Mikkelsen i zabiera się za jedzenie.
Ja robię to samo i przez chwilę słychać tylko brzdęk sztućców.
- Przepraszam, że zasypałam cię tyloma pytaniami.
- Nic nie szkodzi. Jestem do tego przyzwyczajony.
Rumienię się lekko, gdy jego czekoladowe oczy przeszywają mnie na wylot.
Resztę posiłku spędzamy w ciszy. Dopiero gdy z naszych talerzy znika arista alla Fiorentina, Mads przerywa milczenie.
- Miałaś rację. Znasz się na tym. Było pyszne.
- Cieszę się – odpowiadam, nie mogąc przestać się uśmiechać. – To danie rzadko kiedy nie smakuje. W końcu aristos z greckiego znaczy bardzo dobre.
- Co powiesz na krótki spacer?
- Z przyjemnością – zgadzam się na tę propozycję bez chwili zastanowienia.

Mads
reguluje rachunek i wychodzimy z restauracji. Idziemy obok siebie przez niewielkie, florenckie uliczki pogrążeni w rozmowie. Sama siebie zaskakuję, że jestem w stanie tak bardzo zrelaksować się przy tym mężczyźnie.
- Jak długo planujecie kręcić we Florencji?
- Zanim tu przyjechaliśmy była mowa o dwóch tygodniach, teraz jednak istnieje prawdopodobieństwo, że nasz pobyt nieco się przedłuży. Mamy problemy ze sprzętem i musimy czekać na transport kilku nowych rzeczy, a to pewnie potrwa kilka dni.
- Co zamierzasz robić przez te dni, skoro jak rozumiem, pracować na planie nie będziesz?
- Szczerze powiedziawszy, chciałem pozwiedzać, ale mam jeden mały problem.
- Jaki?
- Potrzebuje przewodnika – mówiąc to, Mads uśmiecha się do mnie, jakby na coś czekał.
Myślę sobie, raz kozie śmierć.
- Jeśli chcesz, mogę ci pokazać trochę miasta. Można powiedzieć, że z zamiłowania jestem historykiem i wiem trochę o tutejszych zabytkach.
- Liczyłem, że to zaproponujesz.
Gdy tak spacerujemy, nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Nigdy nie sądziłam, że będę mogła nawet z daleka zobaczyć Madsa Mikkelsena, a teraz jak gdyby nigdy nic spaceruję z nim po mieście i rozmawiam jak z dobrym znajomym.
- Ziemia do Anastasi.
Po raz kolejny jego głos wyrywa mnie z otchłani własnych myśli. W dodatku tym razem wypowiedział moje imię. W jego ustach zabrzmiało ono jak najprzyjemniejsza melodia. Moje ciało przeszywa przyjemny dreszcz.
- Wybacz, często bujam w obłokach – śmieje się, próbując zamaskować rumieniec, który znowu pojawił się na mojej twarzy.
- Znowu, gdzieś się spieszysz, że tak intensywnie myślisz? – zapytał Mads, przypominając mi o naszym pierwszym spotkaniu.
- Nie, tym razem mam wolne. Po prostu chwilami za dużo myślę, to wszystko.
- Królestwo za twoje myśli.
Odpowiadam dopiero po chwili.
- Zastanawiałam się nad tym, czy aby nie zabieram ci zbyt dużo czasu.
- Ależ skąd – Mikkelsen znowu rozbraja mnie swoim uroczym uśmiechem. – Gdybym się spieszył, nie byłoby mnie tu. Poza tym byłem ci to winien. A propos, czy moje przeprosiny zostają przyjęte?
- Oczywiście, że tak.
- Kamień z serca. Mam nadzieję, że udało ci się uratować twoją piękną sukienkę?
- Jak każda kobieta, umiem radzić sobie z takimi plamami.
- Nigdy nie sądziłem, że będę z kimś rozmawiał o praniu.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Nasza pogawędka pewnie trwałaby jeszcze trochę, gdyby nie telefon Madsa, który zadzwonił nagle.
Odeszłam na bok, nie chcąc przeszkadzać mu w rozmowie. Patrzyłam z odległości kilku kroków jak Mads żywo gestykuluje, a z jego ust znika uśmiech. Udało mi się wychwycić kilka słów, które powiedział, jednak rozmowę prowadził po duńsku, więc nic nie rozumiałam. Widząc jego ściągnięte w gniewie brwi, wiedziałam, że już czas się pożegnać.
Odwróciłam się plecami do mężczyzny i wyjęłam swoją komórkę. Napisałam szybko smsa do Rosy.
Zadzwoń za dwie minuty.
Kliknęłam „wyślij” i schowałam telefon w bocznej kieszeni torebki. Po chwili usłyszałam kroki, więc odwróciłam się w stronę zbliżającego się mężczyzny.
- Wzywają cię na plan? – zapytałam, lekko się uśmiechając.
- Nie… Dzwoniła moja żona, trochę nam się ostatnio nie układa…
- Wybacz, nie powinnam była pytać – odpowiadam, spuszczając wzrok.
Tym razem przerywa nam dźwięk mojego telefonu. W myślach dziękuję Rosie za wyczucie czasu.
- Przepraszam – mówię szybko do Madsa i odchodzę kawałek od niego. Odbierając telefon, przerzucam się z angielskiego na włoski. – Witaj, co się dzieje?
- To chyba ja powinnam o to zapytać – w słuchawce rozlega się głos Rosy. – Co to za sms?
- Oczywiście Diego, zaraz tam będę – mimo tego, że mówię w swoim ojczystym języku, nie mam pewności, że Mikkelsen czegoś nie rozumie, dlatego wolę udawać.
- Dobra, teraz rozumiem. Coś nie poszło z Madsem?
- Niestety nie, ale zaraz przyjadę i wszystko uzgodnimy. Do zobaczenia.
- Czekam w restauracji.

Po tej krótkiej wymianie zdań z moją przyjaciółką, rozłączam
się i z powrotem chowam telefon do torebki.
- Przepraszam cię, ale muszę jechać do pracy. Diego ma jakiś problem w antykwariacie.
Mads patrzy na mnie badawczym wzrokiem, jednak po chwili uśmiecha się i kiwa głową.
- Rozumiem, ja w sumie też już powinienem wrócić do hotelu.
- W takim razie chodźmy – mówię i kieruję się w stronę postoju taksówek.
Droga nie jest długa, jednak cisza pomiędzy nami ciąży mi na tyle, że mam ochotę biec do samochodu, jednak powstrzymuję się od tego. Gdy wreszcie docieramy na miejsce, staję przy taksówce, uśmiecham się i wyciągam w stronę Madsa rękę:
- Miło było mi cię poznać.

Mikkelsen
patrzy na mnie lekko zdziwionym wzrokiem.
- To zabrzmiało, jakbyśmy nie mieli się więcej spotkać.
- A spotkamy się? – to pytanie wyrwało mi się z ust, zanim zdążyłam pomyśleć.
- Mam taką nadzieję, w końcu obiecałaś mi zwiedzanie.
Mam ochotę mentalnie pacnąć się w głowę. Jak mogłam zapomnieć?
- Faktycznie, masz rację. W takim razie, do zobaczenia – mówię i chce wsiąść do taksówki.
- Zaczekaj – zatrzymuje mnie Mads. – Dasz mi swój numer?
- Mój numer?
- Jakoś musimy się umówić na jutro, prawda?
- Ach, no tak…
Tym razem mam ochotę walnąć głową w dach samochodu. Po raz kolejny wychodzę na idiotkę. Podaję Madsowi mój numer komórkowy, ściskam jego dłoń w geście pożegnania i wsiadam do taksówki, która po chwili odjeżdża. Wpatruję się w moją rękę, na której nadal czuję szorstki dotyk i ciepło Mikkelsena




(Wszystkie wydarzenia opisane w opowiadaniu są fikcją.)

4 komentarze:

  1. I znów się nie zawiodłam! Nie kończ tego opowiadania pod żadnym pozorem! Uwielbiam! I dziękuję za dedykacje ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Proooosze o kooejny. Ja tu umieram od braku tego cuda :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez kolejnej części umrę :D To jest genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej Magii po proszę < 3 I wszystkiego Najlepszego dla Kingi :)

    Obserwuje:)

    http://spelniaj-twoje-marzenia.blogspot.com/

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń