środa, 30 grudnia 2015

Mads - część 10

Kochani wraz z życzeniami szczęśliwego Nowego Roku, wstawiam ostatnią część tego opowiadania.
Korzystając z okazji chciałabym również podziękować pysiame, która bardzo pomogła mi przy tym opowiadaniu! Jesteś niezastąpiona! :*

La Gata ;)




Przechodzę kolejnymi korytarzami, podążając na spotkanie z fanami. Zazwyczaj cieszyły mnie takie konwenty, ale ostatnio zbyt dużo się działo w moim życiu. Najpierw separacja, decyzja o rozwodzie i... Ana. Piękna włoszka, którą poznałem we Florencji i która zawróciła mi w głowie. Wzdycham na wspomnienie mojej niezwykłej towarzyszki. Jednak to nie czas na wspomnienia. Uśmiecham się szeroko i wchodzę na salę, gdzie czekają na mnie fani. Macham do nich serdecznie i siadam na wyznaczonym miejscu, jednak moje myśli wciąż wracają do Any. Przeklinam sam siebie w duchu, że też akurat teraz zebrało mi się na wspomnienia. Biorę głęboki wdech. Spokojnie, jesteś aktorem, chowanie własnych uczuć i myśli to pestka.
Wiem, że nikt mnie nie słyszy, ale i tak zaczynam się czuć jak idiota gadając z własnymi myślami.
Próbuję się opanować i zaczynam opowiadać o pracy na planie Hannibala.
Fani jak zawsze są serdeczni i uśmiechnięci, bardzo przyjaźnie nastawieni. Pod wpływem pozytywnej energii, jaka od nich emanuje, nieco się odprężam, jednak moje myśli wciąż wracają do Florencji.
Upijam łyk wody i odpowiadam na kolejne, zadane mi pytanie.
Wzdycham z ulgą, słysząc, jak prowadząca oznajmia, że to już ostatnie pytanie. Naprawdę lubię spotkania z fanami, jednak jak każdy, potrzebuję chociaż chwili przerwy.
- Proszę, pani w sukience w kwiaty.
Próbuję odnaleźć w tłumie osobę, która miała mi właśnie zadać pytanie i wtedy ją dostrzegam.
Stoi pośród tłumu, niepozorna, niczym się nie wyróżniająca, jednak ja od razu ją rozpoznałem. Jestem w lekkim szoku, widząc ją tutaj, jednak od razu się opanowuję i uśmiecham się do niej. Tak bardzo chciałbym móc ją znów przytulić, choć wiem, że teraz to niemożliwe.
Czas się zatrzymuje, gdy patrzymy sobie w oczy i uśmiechamy się do siebie. Czuję się jakbym znowu był z nią we Włoszech, jakby nie minęło kilka długich miesięcy, kiedy nie mieliśmy żadnego kontaktu.
Z otępienia wyrywa mnie głos prowadzącej spotkanie:
- Może pani zadać swoje pytanie.
Widzę, jak na policzki Any wpływa lekki rumieniec zakłopotania.
- Ah, tak. Oczywiście. Panie Mikkelsen, jak udał się pobyt we Florencji?
Czyżby ona mnie prowokowała? Jeśli tak, to do czego? Ta myśl przemyka szybciej, niż zdążyłem się nad nią zastanowić. Wpatruję się w jej oczy i odpowiadam zgodnie z prawdą:
- Cóż, to był świetny, ale pracowity miesiąc. Na szczęście znalazłem tam przyjaciółkę, która pokazała mi też miasto, dzięki czemu mogłem zająć się pracą, ale też nieco zrelaksować. Nie skłamię, jeśli powiem, że ten jeden miesiąc we Florencji to był dla mnie najlepszy miesiąc w ciągu ostatniego roku.
Ana po raz kolejny obdarowuje mnie swoim ślicznym uśmiechem, a ja mam ochotę do niej podbiec i wziąć ją w ramiona, jednak się opanowuję.
Gdy tylko prowadząca oznajmia przerwę, podnoszę się z miejsca, nie tracąc pięknej Włoszki z oczu. Od razu chcę do niej podejść i zaczynam przechodzić przez tłum razem z moim ochroniarzem. Już nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie ją obejmę, jednak ona...
Ku mojemu zaskoczeniu kieruje się w stronę wyjścia. Przystaję na chwilę, a wtedy ona uśmiecha się do mnie i macha do mnie. Czyżby na pożegnanie?
Po chwili tracę ją z oczu i zaczynam z powrotem przeciskać się przez tłum, chcąc ją dogonić, zatrzymać, powiedzieć jak wiele o niej myślałem, jak wiele dla mnie znaczy.
Widzę, jak znika za drzwiami wyjściowymi.
Zaczynam biec za nią i wołać ją po imieniu, jednak ona nawet się nie odwraca. Gdy wybiegam przed budynek, jedyne co zdążam zobaczyć to skrawek jej sukienki znikający za drzwiami taksówki, która od razu odjeżdża.
Przejeżdżam dłonią po włosach i patrzę w ślad za odjeżdżającym samochodem.
- Panie Mikkelsen, czy wszystko w porządku?
Tom, mój ochroniarz dopiero teraz do mnie dociera.
- Tak. Wydawało mi się po prostu, że widzę znajomą.
Poklepuję mężczyznę po ramieniu i razem wracamy do środka.

Przerwa mija dość szybko i już po chwili robię masę zdjęć z fanami. Mimo że moje ciało i twarz wyglądają, jakby nic się nie stało. Po prostu. Zwykły Mads uśmiechający się i pełen radości z obecności fanów, to moje myśli cały czas krążą wokół Any.
Dlaczego przyjechała? A jeśli już przyjechała, to nie poczekała, żeby ze mną porozmawiać?
Te myśli nie dawały mi spokoju, dlatego ucieszyłem się, że po kilku godzinach, spotkanie z fanami dobiegło końca i wreszcie mogłem odetchnąć.
Gdy wsiadłem do samochodu razem z moim ochroniarzem, odetchnąłem głęboko.
- Wracajmy do hotelu, muszę odpocząć.
- Oczywiście, jednak zanim zapomnę... Ktoś zostawił dla pana kopertę w recepcji – powiedział Tom, wręczył mi kopertę i włączył się do ruchu.
- Wiesz od kogo to?
- Dziewczyna z recepcji powiedziała, że kopertę zostawiła jakaś kobieta, prosząc o przekazanie jej panu. Mówiła, że jest starą przyjaciółką.
- Dziękuję, Tom – mówię i chowam kopertę do kieszeni kurtki.
Wiem, że to od niej, jednak nie chcę tego teraz czytać. Poczekam, aż będę sam.
Gdy po kilkunastu minutach docieramy do hotelu, odsyłam Toma i zamykam się w pokoju.
Wyciągam kopertę z kieszeni i kilkukrotnie obracam ją w dłoniach. Nie wiem, co Ana mogła tam napisać i jakaś część mnie boi się tego, jednak wiem, że muszę to przeczytać.
Wciąż się waham, rozkładając kartki białego papieru, jednak biorę głęboki oddech i zaczynam czytać.

Mads,
wybacz, że pojawiłam się tak nagle i bez uprzedzenia. Wiem, że mój widok musiał być dla Ciebie szokiem. Tak samo to, że nie przywitałam się z Tobą osobiście, a jedynie zostawiłam Ci tę kartkę papieru. Postaram się wyjaśnić moje zachowanie w tym liście.
Przez ostatni czas próbowałam o Tobie zapomnieć. Naprawdę próbowałam, jednak nie potrafiłam. Gdy wyjechałeś, zrozumiałam, że zakochałam się w Tobie. Tak. Kocham Cię.
Wiem, że to może lekkomyślne i nieodpowiedzialne z mojej strony, ale tak właśnie się stało i nie do końca zależne było to ode mnie. Ofiarowałeś mi kilka wspaniałych tygodni, podczas których wreszcie czułam się szczęśliwa. Tak bardzo brakowało mi tego uczucia, a Ty mi je ofiarowałeś. Nie potrafię wyrazić słowami, jak wiele to dla mnie znaczy i jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna. Jednak, gdy to sobie uświadomiłam, zrozumiałam, że nasze rozstanie będzie dla mnie trudniejsze niż myślałam.
Dlatego postanowiłam przylecieć i zobaczyć Cię ostatni raz. Ostatni raz zobaczyć Twój piękny uśmiech i spojrzeć Ci w oczy. Może to głupie, nieracjonalne, ale potrzebowałam tego.
Potrzebowałam zobaczyć Cię jeszcze raz, żeby móc pójść dalej. Mieć jakiś punkt zaczepienia, dzięki któremu naprawdę uświadomię sobie, że to koniec i już nigdy więcej Cię nie zobaczę.
Wybacz, że zrobiłam to w ten sposób. Może zachowałam się nieco samolubnie, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam jeszcze raz Cię zobaczyć.
To, co było między nami, a przynajmniej to, co ja czułam, dało mi wiele radości i zmieniło mnie na lepsze.
Dziękuję, że dałeś mi tyle szczęścia. Nigdy o tym nie zapomnę.

Twoja,
Ana.


Czytam list kilka razy, nie wierząc w jego treść. Przysiadam na łóżku i wpatruję się w zapisaną kartkę. Moje myśli płyną szybko, a ja próbuję je zatrzymać i skupić się na jednej.
A więc mnie kocha. To oczywiste. Mimo tego, że próbowała o mnie zapomnieć, nadal coś do mnie czuje, ale czy ja czuję do niej to samo? Usilnie staram się znaleźć odpowiedź na to pytanie i jednego jestem pewien. Ana nie była dla mnie wakacyjną przygodą, o której chciałbym zapomnieć.
Ta kobieta jest dla mnie czymś więcej, a ja jak ostatni głupiec uświadomiłem sobie to dopiero teraz. Tylko czy nie jest już za późno?
Wzdycham głęboko i przecieram oczy, pierwszy raz od dawna czując się bezsilny i zagubiony.
Nagle podrywam się na równe nogi jakby porażony nową myślą.
- Nie pozwolę ci odejść, Ano – szepczę w przestrzeń i chwytam za telefon.

Dwa dni później...

Siedząc w samolocie po raz kolejny czytam list od Any i tym razem już nie czuję się zagubiony. Dobrze wiem, co robię i czego chcę. Może to irracjonalne, może to nie ma szans, ale chcę spróbować.
Gdy samolot startuje, wyglądam przez okno i uśmiecham się na myśl, że już za kilka godzin będę we Florencji.

2 komentarze:

  1. Opowiadanie w sumie krótkie w porównaniu do wielu, ale cudowne. Z jednej strony zwyczajne, ale poprowadzone na tyle umiejętnie, że bezwarunkowo uśmiechałam się po każdym rozdziale. Cieszę się, że zakończyłaś jest w całkiem pozytywny sposób, bo już bałam się, że będzie płacz i zgrzytanie zębami. Kochana, pisz więcej. Może kiedyś druga część z Madsem w roli głównej? xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Mio, ty zua kobieto. PŁACZĘ. Nie napiszę nic więcej, bo się gniewam, bo myślałam, ze skoro wiem co się stanie to mnie to nie zaskoczy... A mam takie ciary, jakbym to oglądała na żywo, ba! Jkaby to ja była tym Madsem który goni swoją miłość! Bądź przeklęta Mio, mówię Ci!

    PS. Dobra i tak wiesz, że Cię kocham.

    OdpowiedzUsuń